Święty
Onufry
Dzieje
Apostolskie uczą, że chrześcijanie od samych początków
byli prześladowani. Śmierć męczeńska pierwszych wyznawców
była postrzegana w innych kategoriach niż współcześnie.
Nie tyle dostrzegano w męczeństwie ideę obrony wiary, ile
naśladowanie samego Chrystusa. Naśladowanie Go w męce i śmierci.
Męczeństwo
było tak cenne i przez wielu upragnione, że bywały wypadki
ochotniczego wydawania się w ręce prześladowców. Do męczeństwa
zachęca między innymi Orygenes
/ + 253 /
Tertulian / + 220 /. Święty Ignacy / + ok. 117 / biskup
Antiochii, prowadzony do Rzymu na męczeńską śmierć prosi
w liście przyjaciół, aby niczego nie robiono dla uwolnienia
go. Tak pragnie męczeństwa. Chce naśladować we wszystkim
Chrystusa.
Po
uzyskaniu wolności przez Kościół na początku
IV wieku męczeństwo „krwi – czerwone „
przestaje być czymś rzeczywistym. Kościół jest
zaakceptowany w świecie rzymskim, prześladowania ustają, a
„męczeństwo czerwone” zostaje zastąpione „białym”.
Tak w IV wieku rodzi się monastycyzm, którego powstanie jest
zjawiskiem zadziwiającym..
Ideał naśladowania
Chrystusa i oczekiwanie na koniec świata skłaniało do życia
ascetycznego i do celibatu. Od czasów apostolskich istnieli
tacy ludzie, żyjący najpierw w pojedynkę, później we wspólnotach,
jednak bez opuszczania miast.
Równolegle
pojawiają się pustelnicy, naśladujący ideał św. Jana
Chrzciciela. Nazywano ich eremitami /od greckiego
„samotny”, „opuszczony” / lub anachoretami
/od greckiego „wycofać się”, „uciec”/. Żyli
w Egipcie, Azji Mniejszej i Syrii. Utrzymywali się z jałmużny
i pracy ręcznej. Niektórzy z nich stawali się słynni z
pobożności czy mądrości, co powodowało gromadzenie się
wokół nich uczniów. Przyjętych kandydatów, jeżeli
zachodziła potrzeba, uczono czytać, gdyż podstawową formą
pobożności była medytacja Pisma świętego.
Modlono się
wspólnie trzy razy dziennie
oraz w nocy, czytając Pismo i recytując Psalmy. Posiłki
jedzono wspólnie dwa razy dziennie, zachowując całkowite
milczenie. Wszystkich obowiązywał następujący strój:
lniana tunika, pas, kozia skóra na grzbiet i kaptur. Niektórzy
jednak mnisi żyli samotnie, usuwając się coraz bardziej na
pustynię.
Święty
Onufry przyszedł na świat na początku IV wieku. Miejscem
jego życia były tereny dzisiejszego Egiptu, a szczególnie
Pustynia Tebaidzka . Jej tereny były zamieszkane przez liczne
grupy eremitów. Do jednej z nich wstępuje młody Onufry, jak
podanie głosi, syn perskiego władcy. Zapoznaje się z życiem
i działalnością św. Jana Chrzciciela. Postrzega go jako męża
Bożego pełnego modlitwy i umartwień. Dzięki sugestii
starszych zakonników postanawia go naśladować.
Dostrzega, że ci mnisi, którzy żyją we wspólnotach nie
doznają takich utrapień,
jak ci, co w samotności. Pustelnicy nie posiadają
niczego. Idąc na pustynię, całkowicie poświęcają się Bożej
Opatrzności. Cierpliwie znoszą nocne chłody, dzienne
spiekoty, zaprawiają się w postach i wytrwale walczą z pokusami złego ducha.
Któregoś
dnia wziąwszy nieco chleba, opuścił zakon. Szedł w głąb
pustyni. Modlił się, żarliwie prosząc Boga o światło,
ufność i nadzieję. Opatrzność Boża posłała Anioła w
postaci świetlistego promienia, który wiódł przyszłego Świętego
ku czekającemu przeznaczeniu. Posłaniec Boży, jak głosi
podanie, zaprowadził królewicza do zamieszkałej pieczary.
Był tam pustelnik, który oświecony światłem z nieba, na
widok wchodzącego wędrowca zawołał: „To ty jesteś
Onufry, sługa Pana. Wejdź synu do mojej celi. Moc twoja w
Bogu. Wypełnij co zamierzasz, zachowując bojaźń Bożą”.
Po kilku
dniach spędzonych na czuwaniu, modlitwach i rozważaniu Pisma
św. razem wyruszyli w dalsza drogę. Kierowali się w miejsca
bezludne i trudno dostępne. Po bardzo wyczerpującej
wędrówce dotarli do celu. Była tu pieczara. Wokół
cicho i pusto.
„Oto
tutaj Bóg cię przyprowadził. To twoja cela i miejsce
obcowania z Bogiem” – powiedział starzec pustelnik.
Pozostał z nim około 30 dni pouczając, jak tutaj żyć, całkowicie
ufając Bożej opiece. Po tych dniach opuścił Onufrego,
powierzając go Opatrzności niebieskiej.
W następnych
latach, raz w roku przychodził ów starzec, by umocnić go w
wierze i zachęcić do wytrwałości. Tak przebiegały dni w
życiu św. Onufrego. Był to czas wypełniony modlitwą,
nocnymi czuwaniami, postami. Jego dni to jak świeca, płonąca
na chwałę Bożą. Tak przez 60 lat.
Żywot świętego
Onufrego opisuje jego uczeń Pafnucjusz. Oto jego słowa:
„Kiedy wędrowałem po pustyni, zbliżyłem się do pewnej góry
i wówczas zauważyłem zbliżającego się w moim kierunku człowieka.
Wygląd miał niesamowity. Cały był pokryty włosami posiwiałymi
ze starości, w biodrach przepaska z liści i starej wysłużonej
koźlej skóry. Przestraszył mnie taki wygląd, więc w pośpiechu
wszedłem nieco wyżej, na wyższy kamień. On natomiast
podszedł do miejsca, gdzie wcześniej stałem i usiadł, by
trochę odpocząć. Spojrzałem na niego z bliska. Był bardzo
stary. Ciało niezmiernie wyniszczone, natomiast wyraz twarzy
był bardzo dobrotliwy. Chwilę trwał w milczeniu, potem
podniósłszy głowę powiedział przyjaźnie: „Podejdź do
mnie człowieku Boży, jesteśmy do siebie podobni”. Z radością
więc podszedłem do niego, upadłem na kolana i ukłoniłem
się do ziemi. Usłyszałem wtedy te słowa: „Wstań, synu mój,
sługo Chrystusowy, Pafnucjuszu”.
Zawiązała
się przyjazna rozmowa, w czasie której Onufry opowiadał, w
jaki sposób dotarł do tego miejsca i dlaczego został na
pustyni. Po tej rozmowie Pafnucjusz zapytał Świętego
o początkowe trudy pustelniczego życia, o pierwsze
chwile w ubogiej pustelni. W odpowiedzi usłyszał: „Wierz
mi bracie, że to był bardzo wielki trud. Cierpiałem głód
i znosiłem straszne pragnienie. Z jedzenia często miałem
tylko trawę pustynną. Pragnienie gasiłem rosą. W dzień
dokuczała mi spiekota, nocą zaś chłód. Mokłem w deszczu
i wiele innych mąk przecierpiałem.
Miłosierny
Bóg widząc moje całkowite poświęcenie, znojne życie
pustelnicze, post, głód
i pragnienie, posłał Anioła, by czuwał nade mną,
przynosząc trochę chleba i wody dla zachowania mnie przy życiu.
I tak minęło 30 lat.
Po upływie
tego czasu Bóg podarował mi inny pokarm. W pobliżu mojej
pieczary wyrosło daktylowe drzewo z dwunastoma konarami. Każdy
z nich owocował przez miesiąc, dostarczając mi owoców na
pokarm. Zmieniał się miesiąc, zmieniał się i konar
owocowania. A że
Bóg nie zapomina o swoich sługach, pojawiło się
źródełko czystej wody. Było i tak, że anioł
przynosił mi chleb”.
Na pytanie
Pafnucjusza, czy przyjmuje Najświętszy Sakrament odpowiedział:
„Anioł przynosi mi kielich z Ciałem i Krwią Chrystusa i
serce moje napełnia się wtedy wielką radością”.
Po tym
Onufry poprosił przybysza, aby zobaczył jego pustelnię.
Skierowali się więc do miejsca, gdzie mieszkał. Z dala dało
się widzieć daktylowe drzewo. Byli blisko celu. Przed wejściem
do pieczary pomodlili się i dopiero po wypowiedzeniu słowa
„amen” weszli do środka.
Długo
rozmawiali o radości i szczęściu, które zsyła Pan, a także
o celu życie pustelniczego. I tak niepostrzeżenie upłynął
dzień, a kiedy zaczęło się
ściemniać Pafnucjusz zobaczył obok siebie
przygotowany chleb i wodę. Starzec rzekł: „Posil się
nieco, bo widzę, że jesteś wycieńczony głodem”.
Podzielili się chlebem. Jedli i nasycili się; pozostały
okruchy. Napili się wody i podziękowali Bogu za posiłek.
Noc spędzili na modlitwie.
O świcie
Pafnucjusz był zdumiony, kiedy zobaczył jaśniejące oblicze
świętego Onufrego. „Nie lękaj się – usłyszał – Bóg
posłał cię, abyś mnie złożył do grobu, gdyż dzisiaj
odejdę w życie wiekuiste, do Chrystusa - mojego Pana. Do
Niego chciałem się upodobnić. Jemu przypodobać”.
Pafnucjusz
upadł do stóp Świętego i zawołał: „Błogosław mnie
ojcze, módl się za mnie, bym znalazł łaskę i miłosierdzie
u Boga. Aby pozwolił mi widzieć ciebie wśród Świętych,
jak teraz ciebie oglądam”. Onufry odparł: „Synu mój!
Nie opuści cię Pan, a wypełni wszystko czego pragniesz, pobłogosławi
cię i wzmocni miłość twoją, umysł twój rozjaśni, abyś
mógł Jego poznać. Wybawi ciebie od sideł szatańskich i
pomoże wzrastać w doskonałości”.
Pożegnawszy
się z Pafnucjuszem, Święty modlił się gorliwie. Wołał słowami
Psalmu: „Pokrop mnie hizopem, a stanę się czysty, obmyj
mnie, a nad śnieg
wybieleję. Boże, moją ofiarą jest duch skruszony, pokornym
i skruszonym sercem Ty, Boże, nie gardzisz”. Potem uklęknął
na skale, jak Pan Jezus w Ogrójcu. Mijały
godziny...
Słońce
chyliło się na drugą stronę...
Twarz stała się jakaś inna, rozjaśniona, szczęśliwa.
Do Pafnucjusza dotarły słowa modlitwy, już ostatniej:
„Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”.
Nad
pustelnią rozległy się głosy Aniołów wielbiących Boga i
unieśli duszę świętego Onufrego przed Oblicze Chrystusa
Pana.
Po
jakimś czasie Pafnucjusz oderwał podszewkę ze swego ubrania
i okrył ciało zmarłego. Nie posiadał żadnych narzędzi do
wykopania grobu. Z pomocą przychodzi Boża Opatrzność, która
sprawia, że z pustyni przybiegają dwa lwy, ryją dół i
oddalają się. W ten właśnie dół składa ciało, pokrywa
kamieniami, by zabezpieczyć je przed zwierzętami.
|