Cuda i Łaski
za przyczyną Świętego Onufrego
Święty Onufry, zwany też
Wielkim, od niepamiętnych czasów tutaj w Horodku otoczonym
błotami doznaje nabożnej czci. Do Niego z wszelkimi prośbami
zwraca się nie tylko okoliczny lud, ale i ci, do których
"sława Cudownego Świętego" dotrze. Tutaj
"chory żebrze zdrowia, skaleczony uleczenia, ślepy
przejrzenia, grzeszny odpuszczenia grzechów i co tylko
szkodliwego ludzkiemu życiu się znajdzie - tutaj odbierze
ratunek i dozna pociechy".
Najstarsza wzmianka o
cudzie za przyczyną św. Onufrego pochodzi z 12 czerwca
1670 roku. Niejaki Jacek Machniewicz pochodzący z
Halicza z nieznanych nam przyczyn utracił wzrok. Kazał się
wieźć do Horodka, do Świętego Cudotwórcy. Tutaj modląc
się żarliwie, wspierany westchnieniami rodziny i sług,
odzyskał wzrok. Zeznał o tym przed komisją. Niedługo
potem Korniło Nachorny z Hustlewa odzyskał zdrowie.
Notatki podają, że przez osiem lat choroba nie pozwalała
mu chodzić. Modlił się do św. Onufrego i uczynił ślub,
że odbędzie pielgrzymkę do Horodka, gdy Święty wyprosi
mu zdrowie. Zdrowie wróciło i przyszedł o własnych siłach
w to miejsce święte, i zeznał pod przysięgą. Podobny
jest opis uleczenia kobiety. Nazywała się Karcowska.
"Od trzech lat będąc ciemną, we śnie sędziwego
ujrzała starca, który to jej powiedział, aby na to
miejsce solenne uczyniła obietnice dla nawiedzenia i
pozyskania zdrowia. Ocknąwszy się prędko, obiecała pobożną
odprawić drogę. Stanąwszy na tym miejscu, zaraz przejrzała".
Cudownego uzdrowienia doznaje Andrzej Bodlewski z
Lublina. Nic bliższego nie wiemy o jego chorobie, leczeniu
czy rodzinie. Zostało zapisane, że będąc "w gorączce
wielkiej" ujrzał świętego Onufrego Cudotwórcę i
"uczyniwszy wotum nawiedzenia tego miejsca zaraz zupełnie
ozdrowiał". Podobnie rzecz się ma "z urodzonym
panem Stanisławem Mościckim". Był obłożnie
chory. Dużo modlił się do Świętego z Horodka. Którejś
nocy ujrzał we śnie Onufrego, który oznajmił, że
modlitwy zostały wysłuchane. Polecił mu, by dalej modląc
się oczekiwał zmiłowania Bożego. Po jakimś czasie
zdrowie wróciło, a pan Mościcki uczynił ślub
nawiedzenia "cudownego miejsca". Jest dość
ciekawy opis cudu doznanego przez oficera piechoty. Stało
się to w Wielkim Poście. Nie przestrzegając nakazu Kościoła
i gorsząc innych, spożywał pieczeń. Podczas wspomnianego
posiłku stanęła mu kość w gardle. Pomoc medyków okazała
się niewystarczająca. Był blisko śmierci "cały
zapuchły, żadnej do życia nie mając nadziei". Już
wpół umarłego przywieziono go pod kaplicę św. Onufrego.
"W czasie liturgii świętej opieczona krwią kość z
gardła wyskoczyła i wnet zdrowia doznał, chwaląc Pana
Boga i Wielkiego Świętego Onufrego". "Roku Pańskiego
1730 Pelagia Hiaszanka rodem z Derewicznej klucza
Wohińskiego, służąc w Drehlowie, tak ciężko zachorowała
na nogi, iż stąpić nie mogła. Gdy się ofiarowała
nawiedzić miejsce św. Onufrego w Horodku i czyniąc zadość
obietnicy swojej, ledwo o kulach tam stanąwszy, w sama
Wigilię świętego Onufrego zdrowia doznała, a powróciwszy
do domu zeznała to przy całym Kongresie pod przysięgą".
Michałowi Józefowiczowi ze wsi Łózki skradziono
konie. Kiedy poszukiwania nie dały rezultatu ofiarował mszę
świętą do świętego Onufrego w Horodku. Z całą rodziną
modlił się na tym świętym miejscu. Potem
"publicznie to zeznał", że konie same wróciły
do domu. Nie wszystkie jednak cudowne wydarzenia zostały
zapisane przez nieznanego nam autora. On sam stwierdza, że
"jest i wiele innych, tak wiele, którzy przyznawali i
wyznawać nie przestają, jakich łask doznali przez świętego
Onufrego. Z niedbałości nie wpisano, czy też napisane
zatracono, przez co wiele rzeczy w niepamięć poszło (...)
to o czym dokumentnie wiem i w poszarpanych komotacjach
wyznałem, od godnych ludzi słyszałem, o tym piszę i temu
wszystkiemu dać należy wiarę jak Wielki jest Święty
Onufry". Powszechnie znane są okoliczności, w jakich
łaski zdrowia doznał mieszkaniec Pereszczówki, wioski
oddalonej zaledwie dwa kilometry od Horodka. Sołtys tej
miejscowości, dość zamożny gospodarz nazwiskiem Panasiuk
uległ tragicznemu wypadkowi we własnym młynie. Połamało
mu obie nogi. Po długiej kuracji lekarze orzekli trwałe
kalectwo. Całą ufność pokładał w świętym Onufrym.
Wiele razy pielgrzymował w to Miejsce, czy to furmanką
wieziony przez brata, czy później o kulach. Tego właśnie
roku w niewyjaśnionych dostatecznie okolicznościach spłonęła
świątynia w Horodku. Panasiuk przy zgliszczach prosił
Boga o łaskę zdrowia. W dowód wdzięczności obiecywał
znaczny udział w budowie nowego kościoła. W rok później
doznał cudownego uzdrowienia. Tego dnia, jak zwykle o
kulach, poszedł przed cudowny obraz Świętego Onufrego. Wrócił
natomiast o własnych siłach, bez kul. Jeszcze w latach
osiemdziesiątych XX wieku wisiały one jako wotum przy głównym
ołtarzu.
Zeznaje Kazimiera
Semeniuk zamieszkała w Horodku:
"Urodziłam się w
1944 roku w Drelowie. Mając kilka lat ciężko zachorowałam.
Rodzice zawieźli mnie do miejscowego lekarza, następnie byłam
leczona w Warszawie. Choroba dróg oddechowych postępowała
dalej. Leczący mnie nie dawali żadnych nadziei. Doktor
Balej zaznaczył, że co było tylko możliwe, to uczynili.
Następne tygodnie i dni zależą od Boga. Po powrocie do
domu rodzice nosili mnie bardzo często przed cudowny Obraz
św. Onufrego. Tylko w Nim pokładali nadzieję. Głęboko
wierzyli, że jeśli wstawi się u Boga, wyprosi łaskę. Łaskę
zdrowia. W czasie wytężonej modlitwy choroba zaczęła ustępować.
Po roku nie było po niej śladu. Przeżyłam 58 lat. Wyszłam
za mąż. Mam dwoje dzieci. Córka ma swoją rodzinę, syn
jest księdzem". "Moje obawy Święty Cudotwórca
z Horodka przemienił w radosne dziękczynienie".
Tak zeznaje Franciszka
Chmielewska zamieszkała w Przechodzisku:
"3 marca 1959 roku w
Międzyrzecu Podlaskim urodziłam syna Kazimierza. Dziecko
było chore. Miało wysypkę na całym ciele, spadało na
wadze i było bardzo słabe. Mimo ofiarności i zatroskania
lekarzy poprawy nie było. Ktoś radził nam udać się do
lekarza pracującego w siedleckim szpitalu. Na własną prośbę
wypisaliśmy syna ze szpitala. Moja mama, Aniela
Prokopiuk zobaczywszy dziecko zawołała : <Jeśli święty
Onufry nie pomoże to nie ma co wieźć do Siedlec>.
Radziła udać się do Horodka i ze starej studni przynieść
nieco wody. Ta woda i modlitwa pomogła Mariannie Kubik.
Miała ona chorą rękę. Trzeba było ją amputować. Modliła
się do świętego Onufrego i robiła okłady z tej właśnie
wody. Zdrowie wróciło, ręka ocalała. Po wieczorowym obrządku
poszłam więc do Horodka. Całą drogę się modliłam. Wróciwszy,
lekko ją podgrzałam i dałam dziecku pić. Na drugi dzień,
to jest 12 kwietnia 1959 roku, nastąpiła momentalna i
widoczna poprawa. Dziecko z każdym dniem czuło się
lepiej. Do Siedlec nie jeździliśmy".
Świadectwo Zbigniewa
Olesiejuka z Żerocina:
"W 19 roku życia
uformował się na mojej głowie guz wielkości orzecha
laskowego. Rodzina doradzała mi wizytę u lekarza, a ja gorąco
modliłem się do świętego Onufrego, prosząc o
wstawiennictwo u Boga. Wiele razy chodziłem do Horodka i
paląc lampkę przed kapliczką, modliłem się o pomoc. I
przyszła. Guz stopniowo zaczął zanikać. Bez leczenia
szpitalnego ustąpiły wszelkie dolegliwości. Jestem głęboko
przekonany, że tę łaskę otrzymałem za pośrednictwem
Naszego Świętego". "Święty Onufry poradził
mi".
Tak relacjonuje Janina
Grontkowska z Żerocina:
"Późną jesienią
1982 roku poczułam dotkliwy ból w nodze. Był bardzo
ostry. Tak mi dokuczał, że nie mogłam chodzić, a w nocy
spać. W najbliższą niedzielę udałam się do Horodka
przed cudowny Obraz świętego Onufrego. Modliłam się żarliwie.
Wróciłam do domu. Ból nie ustępował. Podczas bezsennej
nocy przyszła mi myśl, żeby na bolące miejsca postawić
bańki. I tak zrobiłam. Cierpienia ustąpiły. Od tamtych
chwil upłynęło prawie dwadzieścia lat. Wiele razy
pielgrzymuję do Horodka, obchodzę ołtarz świętego
Onufrego dziękując za opiekę, a jednocześnie proszę o
wstawiennictwo".
Świadectwo Stanisławy
Wakulak zamieszkałej w Drelowie:
"Będąc matką dwóch
synów, w 35 roku życia zaszłam w ciążę. Od początku
czułam się źle. Kilkakrotne wizyty u lekarza oraz
wykonane USG potwierdziły jednostronny niedorozwój płodu.
Modliłam się gorąco do świętego Onufrego, prosząc o
pomoc i łaskę. Wierzyłam, że On może mi pomóc, dodać
sił. Często nawiedzałam kościół w Horodku i wpatrując
się w Cudowny Obraz oczekiwałam łaski i zmiłowania. Z
ufnością błagałam o pokrzepienie na duchu i nadzieję. W
ostatnich tygodniach ciąży, po kolejnej wizycie u lekarza
- ta sama diagnoza - niedorozwój płodu. Było mi bardzo ciężko.
Nadszedł czas rozwiązania. W 1989 roku urodziłam zdrowe i
śliczne dziecko. Córkę. Ma na imię Ania, ukończyła już
dwunasty rok życia. Rozwija się prawidłowo, nie ma żadnych
śladów wspomnianej choroby. Nie mam wątpliwości, że Święty
z Horodka wyprosił mi tę łaskę u Pana Boga i jestem
ogromnie wdzięczna".
|