Zeznania Unickie
spisane w roku 1928 przez ks. Karola
Leonarda Wajszczuka
Grzegorz Jakimiuk, Drelów.
Nazywam się Grzegorz Jakimiuk, mam 80 lat, mieszkam w Drelowie od
urodzenia, zajmowałem się gospodarstwem rolniczem, jestem wyznania
Rzymsko-katolickiego, byłem u spowiedzi na św. Onufrego roku bieżącego.
Jako już wiekowy, wiele rzeczy zapomniałem, ale to pamiętam, że kiedy
unicki ksiądz Wielinowicz wyjechał do Chełma, a syn jego także ksiądz
ale skłaniający się do prawosławia, zaczął głosić kazania w
rosyjskim języku i kasować dodatkowe unickie nabożeństwa, czem oburzył
na siebie miejscową ludność i wskutek tego musiał uciekać z wioski, a
ludność miejscowa zamknęła kościół i kluczami kościelnymi zaopiekowały
się kobiety, to, zdaje mi się w wigilię Trzech Króli przybył naczelnik
straży ziemskiej, o ile się nie mylę; nazwiskiem Andrejuk z kozakami do
Drelowa. Ludność zebrała się na cmentarzu kościelnym, otoczyła
wszystkie wejścia i pomimo rozkazu naczelnika i kozackiego oficera oddania
kluczy kościelnych i rozejściu się, pozostali na miejscu i namawiali się,
broniąc swej wiary z przedstawicielami władzy rosyjskiej, schizmatyckiej
Oficer wydał rozporządzenie wiązania upartych i rozpędzenia obecnych i
wtenczas zaczęto wiązać powrozami ludność, związano ich ze
trzydziestu, a kiedy broniąc swoich mężów lub synów kobiety poczęły
kamieniami i piaskiem rzucać na żołnierzy, kozacki oficer strzelił w tłum
i przestrzelił Chwedora (Teodora przezywanego Bocianem), Ołtuszyka, który
zaniesiony do domów Daniluków naprzeciw kościoła, gdzie na drugi dzień
umarł. Zmarły był człowiek dobry, Bogobojny i cieszył się opinią
dobrego człowieka. Zamordowany w ten sposób Chwedor Ołtuszyk został
pochowany na miejscowym cmentarzu. Przez dłuższy czas pamięć o umarłym
i miejscu jego pochowania znaną była, dziś nie wiadomo jednak gdzie on leży.
Dodam jeszcze , że wówczas dużo było ludzi, których bito rózgami, jak
np. Mikołaj Onufryjuk, mający wówczas ok. 60 lat, lub Gruszka, który był
bity rózgami, siedzieli w więzieniu, ale pomarli w domu, powróciwszy z więzienia.
Ja sam również byłem bity, dali mi pod Kościołem ok. 70 rózeg.
Powyższe zeznania głośno mi odczytane jako wyrażające wszystko co
powiedzieć chciałem w tej sprawie, krzyżami znaczę , gdyż pisać nie
umiem i zaprzysięgam.
Grzegorz Juchimiuk, Drelów.
Świadek Grzegorz Juchimiuk wykonawszy przysięgę zeznał:
Nazywam się Grzegorz Juchimiuk, lat 80, rolnik z Drelowa, rzymsko-katolik,
tercjarz, tydzień temu odbyłem ostatnią spowiedź, urodzony w Żerocinie,
a przeszło 60 lat mieszkam w Drelowie.
Nie zdaję sobie sprawy już, czy to było w 1873 czy 1875 roku około
uroczystości Trzech Króli gdy schizmatycki rząd rosyjski usiłował
skasować unję rzymsko-katolicką i przez przechylających się do prawosławia
unickich księży łącznie z rosyjskimi władzami rozpoczął zaprowadzać
w parafiach unickich prawosławie. Zapewne z namowy ks. Wielinowicza przybyły
do naszego Drelowa oddziały rosyjskiego wojska z oficerami i naczelnikiem
straży ziemskiej, nie wiem czy nie przekręcam nazwiska, Jędrejowem, aby
odebrać klucze cerkiewki naszej unickiej i oddać je skłaniającemu się
do prawosławia ks. Wielinowiczowi. Klucze naszego kościółka oddaliśmy
kobietom, które wręczyły je kobietom do Kwasówki i tam je kobiety
przetrzymywały byle nie wpuścić prawosławnych obrzędów i
schizmatyckiej wiary do naszego unickiego kościoła. Gdy wojska przyszły,
ludność zgromadziła się przy kościele na cmentarzu. Naczelnik i oficer
żądali oddania kluczy i rozejścia się. A gdy ludność przemawiając się
w obronie wiary z naczelnikiem nie rozchodziła się oficer wydał rozkaz
strzelania, i widziałem jak widocznie kulą przeszytą mając głowę upadł
przy dzwonnicy Jan Romaniuk z Przechodziska zraszając obficie płynącą
krwią ziemię cmentarną. Również padł Teodor Ołtuszyk z Drelowa mając
przeszyte piersi kulą. Z rany obficie broczyła krew, którą pokropił
ziemia niesiony do pobliskiego domu Czatyrków czy też Daniluków, gdzie po
24 godzinach skończył życie. Obaj zostali pochowani na miejscowym
grzebalnym cmentarzu przez rodzinę i przyjaciół Gdzie się obecnie groby
ich znajdują wskazać na cmentarzu nie umiałbym. Tegoż dnia był zbity
przykładami karabinów z Pereszczówki Szymon Olesiejuk, który w 4 dni
potem umarł w szpitalu w Międzyrzecu,- gdzie pochowany, nie wiem. Mnie również
żołnierze bili przykładami, ale jakoś Bóg dał, że przetrzymałem i żyję.
Powyższe zeznania przeczytane mi głośno jako wyrażające ściśle moje
wypowiedzenie się, przysięgą i podpisem stwierdzam.
Dawid Drupaluk,
Przechodzisko.
Nazywam się Dawid Drupaluk lat 80, gospodarz z Przechodziska, katolik,
ostatnią spowiedź odbyłem w czerwcu tego roku. Urodziłem się w Łózkach,
a ok. 1870 r. ożeniłem się w Przechodzisku z córką Jana Romaniuka.
Teść mój Jan Romaniuk miał wówczas ok. 46 lat, był człowiekiem pobożnym
czy flaga czy nie chodził w niedzielę i święta do kościoła i był
przywiązany do wiary rzymsko-katolickiej. Kiedy rząd rosyjski w parafiach
unicko-katolickich zaprowadzać zaczął prawosławie, w parafii naszej był
proboszczem Jan Wielinowicz, który nie chciał iść na rękę
schizmatyckiego rządu i został wywieziony do Chełma, gdzie i umarł, a
syn jego Teofil Wielinowicz, skłonny i uległy prawosławiącemu ludność
rządowi, objął parafię drelowską i w Nowy Rok, gdy odprawiał nabożeństwo
według schizmatyckich porządków i przemawiał do ludności po rosyjsku,
za to został przez ludność zgromadzoną w cerkiewce ściągnięty od ołtarza
i wypchnięty z cerkiewki, sama zaś ludność, zamknąwszy świątynię,
klucze przechowywała u siebie. Widocznie przez ks. Teofila Wielinowicza
zawiadomione władze rosyjskie schizmatyckie przybyły w wigilię Trzech Króli
5 stycznia ok. godziny 9 rano do Drelowa, ale tu około kościoła na
cmentarzu do północy gromadziła się już ludność i ja z teściem Janem
Romaniukiem i innemi gospodarzami byliśmy już przy kościele. Ludności
zgromadziło się ok. tysiąca. Z wojskiem piechoty i sotnią kozaków na
czele których stali oficerowie przybył z Radzynia, jak nam wówczas
opowiadano, naczelnik powiatu Kotow i naczelnik straży Andrejew. Co mówili
i jak się przemawiały z ludnością władze, jak opowiadali i bronili
wiary zgromadzeni wierni, nie pamiętam i powtórzyć dzisiaj nie potrafię.
To wiem, że wojsko zaczęło strzelać do stojących na cmentarzu, i pamiętam,
jak stojący na prawo od wejścia na cmentarz teść mój Jan Romaniuk, rażony
kulą w głowę brocząc krwią padł na cmentarzu. Również przeszyty
został kulą Teodor Ołtuszyk przezywany Bocianem. Jana Romaniuka, który
zaraz umarł, wprędce jego pasierb Melan Nakaziuk, nieżyjący od 4 lat,
zawiózł do domu i na drugi dzień ciało jego zawieźliśmy na cmentarz i
pochowaliśmy. W chowaniu ja sam brałem udział, ale ponieważ na cmentarzu
grzebalnym były nowe kolejki chowania, grobu bym dzisiaj nie znalazł i
wskazać nie umiał. W tym dniu były wypadki pobicia innych ludzi, jak np.
obcięto palec Maciejowi Opalce, lecz on później przystał do prawosławia.
Zbito rózgami Demiana Łuciuka z Zahajek, od czego on w 3 dni umarł.
Powyższe zeznania przeczytane mi głośno, jako wierne oddanie moich oświadczeń,
podpisem własnoręcznym i przysięgą stwierdzam.
Sylwester Panasiuk, Zahajki.
Nazywam się Sylwester Panasiuk, lat 78, gospodarz rolnik z Zahajek,
katolik, spowiedź Wielkanocną odbyłem w tym roku. Urodziłem się w
Drelowie i gdy miałem 4 lata, to matka nasz przeniosła się do Zahajek,
obejmując tam posiadłość po ojcu swoim, a później ja tam gospodarstwo
prowadziłem.
Zdaje się w 1875 roku wśród nas zaczęły krążyć wiadomości, że
zamkną nam kościół i przerobią na prawosławny. Ludzie z
niedowierzaniem patrzyli na zmiany, zaprowadzane w unickich obrzędach. W
styczniu przed Trzema Królami w wigilię, ludzie zebrali się przed kościołem
i rozmawiali czy będzie nabożeństwo czy nie będzie. Byłem wśród ludzi
i ja, mając wówczas ok.24 lat. Ze trzy godziny czekaliśmy tam i przyszło
wojsko od strony Łózek, jak mówili z Łomaz; była piechota i kozacy.
Starszy z wojska zwrócił się do stojących ludzi wołając „oddajcie
klucze", bo kościół był zamknięty. Ludzi coraz więcej przychodziło.
Ja stałem z innymi opodal i słyszałem, jak starszy z wojska wydał rozkaz
„wiązać ludzi". Żołnierze zaczęli wiązać tych, co koło drzwi
bliżej stali i związali mojej żony ojca Stefana Marczuka, mającego ok.
50 lat, to ja podbiegłem i nożykiem, który miałem w kieszeni, rozciąłem
sznurki i ojca uwolniłem, inni młodzi mężczyźni i kobiety toż samo
robili z innymi związanymi. Wtenczas wpadli na cmentarz Kozacy z nahajkami
i zaczęli bić ludzi, to ci porwali kołki stojące przy spichlerzu, lub też
wyrwali ich z plota i rzucili się na Kozaków z kołkami. Opowiadają że
było z 11 zabitych Kozaków. Wówczas na cmentarzu znaleźli się
starszyzna wojskowa i Andrejew, który wyciągnął szablę i bił nią
ludzi,
a Gabryjel Meleszko z Łózek złapał ręką za szablę i trzymając
obydwoma rękami, ukląkł na ziemi żeby w ten sposób uniemożliwić
naczelnikowi cięcie szablą, lecz naczelnik Andrejew przechylił się
wyrywając szablę, a ktoś z ludzi stojących z tyłu Andrejewa grzmotnął
go kołkiem po karku i Andrejew puściwszy szablę, skulony wyszedł z
cmentarza do wojska, krótką chwilę się naradzali i słyszeliśmy rozkaz
„odkryć ognia" i zaczęto najprzód strzelać w powietrze a potem ja
patrzę jak zwalił się trafiony w czoło Jan Romaniuk z Przechodziska i
broczy krwią już nieżywy Podszedłem trochę między dzwonnicą a kościołem
leży Andrzej, którego nazwiska nie wiem, z Kwasówki i Teodor Ołtuszyk z
Drelowa, obu tych rannych zanieśli do pobliskich domów, ale co się z nimi
stało nie wiem bo nas na cmentarzu otoczyło wojsko, przez noc nas trzymali
na cmentarzu, nie dając nikomu wyjść, a rano wypędzili nas za wieś i
jak nam opowiadano sądzili nas. 14 nas skazano do więzienia, czterech na rózgi,
innym wyznaczano kontrybucję. Wiem, że rózgami pobity Demjan Łuciuk z
Zahajek zmarł. Osądzonych na więzienie nas wsadzono na furmanki. 10-ciu
kozaków otoczyło furmanki i przewieziono nas do Międzyrzeca. Skąd na
drugi dzień do Siedlec, gdzie cztery dni siedzieliśmy w ratuszu. Potem
zaprowadzili nas do więzienia i tam siedzieliśmy do Wielkanocy. W więzieniu
przychodził do nas policmajster z popem, który namawiał do odbycia przed
nim spowiedzi lub pocałowania krzyża. Myśmy jednak energicznie wypierali
się tym żądaniom. Wytrwałość nasza zwyciężyła i puszczono nas do
domu. Co stało się z zabitymi, rannymi i bitymi nic powiedzieć nie umiem
i grobu pochowanych także wskazać bym nie potrafił. Przytoczyć
jakichkolwiek szczegółów z chwili konania zamordowanych lub bitych przy
egzekucji, o której wyżej powiedziałem, nie mogę, bo nic już nie pamiętam.
Powyższe, przeczytane mi głośno jako zeznanie moje przysięgą i podpisem
stwierdzam.
Dymitr Chodźko, Zahajki.
Nazywam się Dymitr Chodźko, lat 68, gospodarz, rolnik z Zahajek, katolik.
Odbyłem ostatnią spowiedź na Zielone Świątki. Urodzony w Drelowie i tu
młode lata spędziłem.
Zeznaję, że miałem lat 13 wówczas, gdy krążyły pogłoski, że
wprowadzają prawosławie wśród nas i od strony cerkwi naszej unickiej usłyszałem
strzały, a że wiedziałem, że ojciec poszedł do cerkwi, niespokojny o
ojca pobiegłem przekonać się, co się tam dzieje. Przyszedłszy, widziałem
na drodze i w ogrodzie stojące wojska i zbliżywszy się do cmentarza kościelnego
widziałem Jana Romaniuka leżącego nieżywego i dalej Teodora Ołtuszyka
rannego i dalej jeszcze grupkę ludzi otaczającą kogoś jeszcze rannego,
gdzie kobiety płakały, lecz kto tam był nie wiem. Ojciec mój Mikołaj
Chodźko również ranny był w głowę, ale nie od kuli, bo gdy zachęcał
obecnych do wytrwałości mówiąc „trzymajcie się" to podobno żołnierze
go przewrócili i w zmaganiu się z nimi został ranny. Zabitymi i rannymi
poza rodziną i przyjaciółmi inni niewiele się interesowali. Ja sam na
grobie ich nie byłem i o nich nic więcej powiedzieć nie mogę.
Zeznanie powyższe, odczytane mi głośno, przysięgą i podpisem
stwierdzam.
|