Szymon
Pawluk
przywódca
unickiej religijnej konspiracji
Wprowadzane w
życie rozporządzenia stały w jaskrawej sprzeczności z
wcześniejszymi deklaracjami władz carskich, jakich nie
szczędzono zaniepokojonym unitom. Zarówno ten fakt, jak i
pozbawienie części unitów posługi religijnej w okresie
świąt Bożego Narodzenia stały się bezpośrednią
przyczyną zaburzeń. Doszło do nich w unickich wsiach
Królestwa Polskiego. Jesienią 1868 r. doszło do spotkania
Romana z Uścimowa z Szymonem Pawlukiem z Drelowa.
Spotkali się na jarmarku w Parczewie. W przypadkowość
zetknięcia trudno uwierzyć. Pawluk powiadomił swego
dobrego przyjaciela, a takim był Roman, o planach zwołania
unickiego aktywu. Podał termin i wyznaczył miejsce
spotkania. Wystąpił w roli inicjatora. W oznaczoną
niedzielę, w godzinach popołudniowych, w stronę lasów pod Rudnem, różnymi drogami, na wozach, konno, piechotą
przemykali ludzie. Szymon na wszystkich szlakach
porozstawiał czujki, aby nie dać się zaskoczyć Rosjanom.
Wartownicy kryli się za drzewami, pytali śpieszących o cel
podróży. Gdy padła odpowiedź: do Szymona Pawluka
- ustępowali z drogi. Pod przydrożnym krzyżem siedział
żebrak, który przybywających kierował z gościńca w
stronę lasu. Na polanie zebrało się ok. 40 osób. Obrady
zagaił Szymon: "Przed laty w powstaniu panów i
mieszczan pobili Moskale, my stali na boku. Nam mówili, że
darowali pańszczyznę, my wiemy, że Rząd Narodowy polski
to uczynił, jednak z deputacją jeździliśmy do cara i
dziękowali, jakby ta łaska była od niego. On sam
powiedział, że religii naszej nie pozwoli nam ruszać.
Przecież teraz chcą nam wiarę po moskiewsku oczyścić. My
nie przyjmujemy carosławia, bo nasz wiara od Boga
pochodzi". Obecni opowiadali kolejno o przejściach
i prześladowaniach, jakich po 1864 r. doświadczyli wierni z
ich parafii m.in. Uścimowa, Rudna, Bezwoli, Przegalin
Wielkich i Kornicy. Pawluk rzucił wezwanie: "Tu
się brońmy, ale ponieważ car nam przyrzekł nie odbierać
wiary, więc wyprawimy do niego posłów, aby mu powiedzieli
co się dzieje z nami, ale pierwiej do namiestnika Berga w
Warszawie, może on ma inne rozporządzenia z Petersburga od
cara, a tylko urzędnicy niżsi i żołdactwo nas zdziera i
prześladuje". Ustalono skład deputacji do
namiestnika, z zastrzeżeniem, że gdy zajdzie potrzeba
wysłannicy będą musieli dotrzeć do samego cara.
Ustanowiono organizację terenową. Każda wieś miała
obrać tzw. starszego. Funkcja starszych sprowadzała się do
utrzymywania łączności między wsiami oraz Szymonem i do
zbierania składek, by w razie potrzeby można było
"nieść pomoc uciśnionym przez Moskali gminom".
Obrady zakończono przyjęciem uchwały obowiązującej
wszystkie gminy. Przedłożył ją Pawluk: "Trzymajmy
się wszyscy wiary ojców, nie odstąpimy ani na włos od
obrzędów. Jeśli znajdą się księża, co zechcą prawić
Mszę św. po moskiewsku, zamykajmy cerkwie i kluczy nie
wydajmy. Znośmy wszystko, a nawet śmierć za wiarę,
a Bóg nas przyjmie do Królestwa swego, a wrogów naszych
pobije. Którą
wieś Moskale zubożą i zniszczą - my wszyscy na nią
składać się będziemy". Spod kożucha wyjął
krzyż, podniósłszy go w górę mówił: "Przysięgamy
Panu Bogu Wszechmogącemu w Trójcy Świętej Jedynemu, że
wiary naszej katolickiej nie odstąpimy do śmierci!". Obecni za swoim przywódcą
powtórzyli rotę przysięgi, a wolę wytrwania
przypieczętowali ucałowaniem pasyjki.
Nie ulega
żadnej wątpliwości, że przywódcą unickiej konspiracji
stał się Pawluk. Wykazał duże zdolności organizacyjne.
Na uwagę zasługuje zasięg organizacji, która objęła
obszary unickiego Podlasia, nie tylko jego południową
część, ale także północną m.in. pow. bialski.
Doskonale potrafił wykorzystać nabyte w wojsku rosyjskim
doświadczenia. dowodzi tego zarówno lokalizacja, jak i
ubezpieczenie miejsca spotkania. Pawluk dążył do pełnego
rozeznania sytuacji i wyczerpania, w celu obrony zagrożonej
wiary, wszystkich dostępnych środków. Tym należy
tłumaczyć zamysł interweniowania u Berga w Warszawie i u
cara w Petersburgu. Działając roztropnie i ostrożnie
Pawluk nakreślił granicę ustępstw, których przekroczenie
uznano za zdradę wiary. Lud stawał się jej obrońcą.
W następstwie
przyjętej uchwały przygotowano wyjazd do Warszawy i
Petersburga. Na czele delegacji staną Pawluk. Przywódca
unitów przypomniał namiestnikowi obietnice carskie z 1865
r. i przedstawił mu przebieg "oczyszczania"
obrządku grekokatolickiego. Opowiedział o okropnościach,
jakich dopuściło się wojsko. Wyraził nadzieję, że to
wszystko musi się dziać bez wiedzy i przyzwolenia cesarza. Zażądał od Berga sprawiedliwości! Dygnitarz wyśmiał
mówiącego, zarzucił kłam członkom deputacji wyrażając
wątpliwość, by urzędnicy mogli się dopuszczać takich
gwałtów, jakie podczas spotkania przedstawiono. Oskarżenia
wysunięte pod adresem przedstawicieli administracji i wojska
uznał za obrazę samego Aleksandra II. Wystąpienie unitów
zakwalifikował jako bunt. Przybyłej delegacji zagroził
więzieniem. Pawluk nie dając się zastraszyć oświadczył,
że więzienia się nie boją, gdyż mają oparcie w Bogu.
Prosił o zwrot paszportów uprzedzając namiestnika, że
chcą jechać nad Newę. W odpowiedzi, na polecenie Berga
wtrącono unitów do aresztu, wychłostano rózgami i pod
strażą odesłano do domów. Wyprawa do Petersburga był
trudniejsza niż zrazu przepuszczano, gdyż władze terenowe
zaalarmowane z Warszawy wzmogły czujność. Leśnymi drogami
przekradano się na kolej, do Brześcia. Wysłannicy
posługiwali się fałszywymi paszportami. Musiano
przekupywać strażników. W Petersburgu przydało się
obycie Pawluka, który służąc w gwardii carskiej miał
wyrobione znajomości, znał cesarskie obyczaje i dobrze
orientował się w terenie. Znów trzeba było się uciec do
łapówki, by "spotkać się w ogrodzie na
spacerze" imperatora. Podczas przemowy Pawluka
Aleksander II nie krył swego niezadowolenia. Odprawił
przybyszów do ministra spraw wewnętrznych, hr. Tołstoja.
Ten bez ogródek im oświadczył : "Bądźcie sobie lutrami, kalwinami, mahometanami i czem chcecie, byle nie
katolikami i nie unitami, bo na to rząd nie pozwoli".
Odesłał intruzów do gen. Trepowa, czuwającego nad stanem
bezpieczeństwa w Królestwie Polskim. Ten delegatów
unickich poddał sześciodniowemu śledztwu. Wszelki
indagacje prowadziły do ustalenia, kto "organizował
bunt"! Po śledztwie przesłano "zuchwalców"
do miejsca zamieszkania. Zdawano sobie sprawę, że rząd nie
cofnie się przed żadnym posunięciem, choć wedle
doniesień terenowych przedstawicieli prześladowania
chwilowo ustały. "Car dobroczyńca" zrzucał
maskę, stawał się carem wiarołomcą. Był to zapewne
doniosły moment w kształtowaniu się unickiej
świadomości.
W grudniu 1873
r. ponownie zebrał się aktyw unicki. Konspiracyjne zebranie
reprezentantów poszczególnych parafii odbyło się u
Szymona Pawluka w Drelowie. Narada była krótka, a przyjęta
uchwała aktualizowała decyzje podjęte w 1868 roku. Wszyscy
bez wyjątku podtrzymali zdanie, że wiary należy bronić,
gdyż "ona jest największym dobrem człowieka".
Wiedziano, a taką wiedzę na pewno posiadał Pawluk, że
zmodyfikowane po 1856 roku rosyjskie ustawy zakazywały
bicia, dlatego w razie ich łamania przewidziano czynny
opór.
17 stycznia
1874 roku Szymon Pawluk poniósł śmierć męczeńską w
obronie świątyni drelowskiej. Trzeba przyznać, że
Rosjanie zadali ciężkie straty ośrodkowi unickiej
religijnej konspiracji, że zgładzili Szymona Pawluka. Los
Pawluka wydawał się być z góry przesądzony. Choć można
domniemywać, że Rosjanie niewiele wiedzieli o nieformalnych
strukturach unitów i o roli, jaką w nich pełnił Pawluk,
to wystarczająco wiedzieli o nim jako o tym, który
reprezentował świat unicki wobec władz rosyjskich. Nie
mogli mu darować, że on, były żołnierz carskiej
lejbgwardii stał się duszą legalnego oporu, śmiał do
samego imperatora skarżyć samowolę władz lokalnych i
domagać się carskiej sprawiedliwości.
Życiorys
Szymona Pawluka
Symeon (Szymon) Pawluk
pochodził ze wsi Pereszczówka parafia Drelów. Urodził
się prawdopodobnie w tym roku, w którym zbudowana została murowana
cerkiew w Drelowie. Jeden z obrazów w tej cerkwi przedstawiał starca Symeona przy ofiarowaniu
dzieciątka Jezus. Na pamiątkę tego rodzice Pawluka nadali
mu właśnie imię Symeon. Jak wiadomo Symeon czyli Szymon to
ten co słucha Boga. Młody chłopiec wzrastał w religijnej
rodzinie. Zapewne rodzice opowiadali mu nie tylko o tym
jednym imienniku, ale również o Szymonie Piotrze i Szymonie Cyrenejczyku, który pomagał dźwigać krzyż Jezusowi.
Najbardziej jednak przypadł do serca chłopcu inny jego
imiennik św. Szymon Apostoł, rybak, który razem z Judą
Tadeuszem poniósł śmierć męczeńską w Persji
ukrzyżowany lub według innej wersji przepiłowany piłą,
za to tylko, że głosił Ewangelię. Zapewne Szymon Pawluk
ukończył jakąś szkołę, ponieważ został gajowym w
dobrach hrabiów Potockich i musiał umieć dokonywać
obliczeń. Wkrótce ożenił się w Pereszczówce. Jego żona
pochodziła z religijnej rodziny unickiej Olesiejuków.
Teściowie wystawili w 1859 r. drewnianą kapliczkę koło
swojej posesji, która zachowała się do dzisiaj. O ich
głębokiej religijności świadczy nie tylko wystawienie
kapliczki na pamiątkę sprowadzenia relikwii św. Wiktora,
które przez trzy dni spoczywały w Międzyrzecu, nie tylko
udział i przewodniczenie nabożeństwom majowym, ale
również to, że Symeon otaczał się właściwymi
współpracownikami z Pereszczówki, którzy razem z nim
zginęli, jak Paweł Kozak, Andrzej Kubik, Andrzej Siejka
zwany Charytoniukiem, lub tacy jak Józef Panasiuk, który
później kontynuował jego działalność religijną.
Według relacji ks. Telakowskiego, Symeon Pawluk mimo
średniego wieku był szanowanym gospodarzem ze względu na
swoje cnoty i rozsądek. Właśnie Pawluk i jego najbliżsi
współpracownicy Kozak, Kubik i Siejka zagrodzili własnymi
ciałami drogę do świątyni napierającym żołnierzom i
dlatego zginęli pierwsi. Gdy oficer rosyjski, porucznik Bek,
usiłował przestraszyć ludzi i kazał strzelać ślepą
amunicją, Pawluk powiedział do niego spokojnie: "Jeśli
masz władzę, dlaczego nie strzelasz naprawdę? My się nie
boimy i jesteśmy gotowi zginąć. Słodko jest umierać za
wiarę". Nie dawał przykładu nienawiści
i nie kazał stawiać oporu, lecz kazał uklęknąć wiernym
i zaintonował piękną pieśń polską napisaną przez Jana
Kochanowskigo "Kto się w opiekę poda Panu swemu".
Zanim dowódca podjął decyzję o zbrodni, upłynęło kilka
godzin, Symeon jednak nie stchórzył. Oddał swe życie za
Chrystusa, jak jego wielki imiennik Apostoł.
|