Protokół
o prześladowaniu unitów w parafii Drelów
spisany w 1919
roku przez ówczesnego proboszcza parafii
ks. Karola Leonarda Wajszczuka
Działo się we wsi Drelowie
dnia 20 listopada 1919 roku. Stawili się na wezwanie do
zeznań w sprawie prześladowania unitów: Konstanty Samulak,
Mikołaj Opalko, Grzegorz Jakimiuk, Andrzej Andrzejuk i
Andrzej Banachowicz z Drelowa, Antoni Kieczka z Kwasówki,
Makary Olesiejuk z Pereszczówki, Sylwester Panasiuk, Teodor
Saczuk z Zahajek, Daniel Drupaluk i Marjanna Kozak z
Przechodziska, wszystko to naoczni świadkowie i
prześladowani za wiarę, którzy po odebraniu od nich
przysięgi zgodnie opowiedzieli podług pytań co następuje:
Prześladowanie unii rozpoczęło się od wydanego przez
intruza administratora Dyecezyi Chełmskiej ks. Józefa
Wójcickiego rozkazu o skasowaniu organów, różańca i
kazań po polsku w roku 1867. Proboszczem parafii drelowskiej
był wtedy ks. Jan Wielinowicz, który otrzymawszy ten rozkaz
nie śpieszył się z jego ogłoszeniem ludowi, a w kazaniach
które miewał, przytaczając przykłady tego co się działo
za Bugiem, zagrzewał swych parafian do wytrwałości w
wierze. Gdy już powtórnie otrzymał nakaz, by dekret o
"oczyszczeniu od naleciałości łacińskich do cerkwi
unickiej" z ambony odczytał pod groźbą usunięcia z
parafii, dokonał tej publikacji w dniu 8 września 1867 r.,
lecz w takiej formie, że pobudził lud zebrany do łez i
przysięgi, że wytrwają w wierze i dawnych zwyczajach
kościelnych. On to, też prawdziwy mąż Boży, przygotował
grunt do tego co miało nastąpić w Drelowie. Władze
dyecezyalne dowiedziały się rychło o jego wrogiej dla
"reform oczyszczających obrządek", działalności
i ku wielkiemu żalowi parafian zabrały go do Chełma, gdzie
jako więzień przebył do śmierci, odwiedzany od czasu do
czasu przez swoich parafian, których do oporu i
wytrwałości w wierze zagrzewał. W czasie ostatnich
odwiedzin cierpiąc i bolejąc nad tem co się działo w jego
parafii w czasie ofiary Mszy świętej Bogu ducha oddał. A
działy się coraz gorsze rzeczy. Po jego zabraniu mianowano
proboszczem jego syna imieniem Teofil, który stał się
powolnem narzędziem w ręku odszczepieńców. Za jego to
postanowienia zaraz na początku przy pomocy wojska dokonano
oczyszczenia cerkwi z organów, ambony i ławek, gdyż
ludność nie chciała dać swej pomocy, nie chciała
przykładać ręki do zbrodniczego czynu. Jakkolwiek
oburzona, przeszkodzić nie mogła. Opowiadają że, zanim
zostały usunięte, organista z rozkazu proboszcza nie chciał
grać, ale ludność siłą zasadzała go przy klawiaturze i
zmuszała do grania. Te awantury odbywały się co niedziela
i święto. Lecz też awantury były i skandale w świątyni
z proboszczem, który chciał kazać do ludu po rusku, lecz lud mu przeszkadzał mówiąc iż nie rozumie i kazał mu mówić
po polsku. Kończyło się tem, że nauki nie było. Po
usunięciu organów lud sam kierował nabożeństwami i w
czasie mszy świętej śpiewał różaniec, a po mszy
suplikacje. Tak było do roku 1874. Gdy proboszcz na nowy rok
ogłosił iż nie ma nic innego do czynienia jak tylko
usłuchać rozkazu carskiego i przyjąć prawosławie i że on od dnia dzisiejszego będzie odprawiał nabożeństwo
prawosławne, gdyż taki ma rozkaz, powstała w świątyni
wrzawa, kobiety otoczyły go kołem i zaczęły wymyślać od
odstępców, sprzedawczyków, czem zdenerwowany publicznie
napił się wody, mówiąc iż dzisiaj żadnego nabożeństwa
nie będzie i udał się wśród wrzawy i krzyków,
wymyślań do swej plebanji, gdzie się zamknął. Ludzie
pomodliwszy się sami by Welinowicz nie sprofanował
świątyni nabożeństwem prawosławnem zamknęli
świątynię i klucze schowali. „Gorliwy pastor" nie
omieszkał zameldować o zaszłem policyi. Ta zaś
„dołożyła" naczelnikowi, który zjechał na
śledztwo na miejsce dopiero 4 stycznia i zażądał zwrotu
kluczów od kościoła, nadto wzywał do spokoju, grożąc w
przeciwnym razie sprowadzeniem wojska. Lecz kluczy nie
dostał i odjechał. Drelowianie zawiadomili o tem co zaszło
okoliczne wioski i już przed wieczorem zaczęły się
zgromadzą tłumnie jak na odpust do Drelowa parafjanie,
przeczuwając że im wypadnie mężnie stanąć w obronie
świątyni. Zajęły więc tłumy cmentarz kościelny, ogród
i zabudowania na probostwie i tak czuwając i modląc się o
głodzie i chłodzie przetrwali noc całą. Rano dopiero
około godziny 10, dnia 5 stycznia nadeszło od strony
Międzyrzeca wojsko, piechoty, rota i za nimi sotnia
kozaków. Piechota rozpostarła obóz nie dochodząc do wsi.
Kozacy zaś po kilku zatarasowali wszystkie drogi wiodące do
Drelowa, nie pozwalając nikomu wejść do wioski. Nadjechał
wkrótce i naczelnik i przyszedłwszy przed kościół
nawoływał lud do rozejścia się i oddania dobrowolnego
kluczów, grożąc w przeciwnym razie rozkazem strzelania.
Wtedy wystąpili niektórzy i mówili: „ my wolimy tu
umrzeć, potośmy przyszli, a nie odejdziemy od kościoła i
nie oddamy kluczów". Nagle ktoś z tłumu uderzył w
duży dzwon na alarm i natychmiast wszyscy, gdzie kto był,
wyszli przed front kościoła i stanęli w pozycji obronnej.
Nadeszli też i żołnierze i na rozkaz „wiązać ich"
rzucili się na ludzi. Powstało zamieszanie i rozpoczął
się bój. Kobiety i dzieci nawet łapały kamienie i piasek
i ciskały w żołnierzy, zasypywały im oczy. Gdy
żołnierze zaczęli siec nahajkami, mężczyźni chwycili za
kołki i poturbowali srodze żołnierzy (sam naczelnik w
zamieszaniu dostał szuflą przez plecy od Gabryela Gruszki)
wypędzili z cmentarza. Lecz nie długo trwało zwycięstwo
Żołnierze wziąwszy broń wrócili przez bramę
kościelnego cmentarza. Znowu wystąpił naczelnik, namawiał
do rozejścia się i oddania kluczów lecz bezskutecznie.
Wydał wtedy rozkaz wystrzału na postrach, ale żołnierz
wściekły, bo pobity wymierzył i strzelił do tłumu.
Skutkiem tego strzału była śmierć Jana Romaniuka z
Przechodziska, nadto ranni i od kul pomarli Teodor Ołtuszyk
z Drelowa, Andrzej nz. Z Kwasówki, Szymon Olesiejuk z
Pereszczówki i Łukasz nz. Lud w panicznym strachu
rozpierzchł się ale za nim pobiegli żołnierze i zaczęli
bić kolbami. Tu znowu rozgorzała walka: wyrywano
żołnierzom karabiny i bito ich niemi i kołkami, ale była
już garstka, która obezwładnioną została i silnie
potłuczoną. Do potłuczonych kolbami należą: Trochim
Olesiejuk z Pereszczówki, który umarł z pobicia, Teodor
Tranda z Kwasówki, Demjan Łuciuk z Zahajek. Rozpierzchły
zaś lud sprowadzono z powrotem na cmentarz i nie pozwolono
już teraz rozchodzić się do domów. O głodzie i zimnie
przetrzymano go od południa aż do następnego dnia, a w tym
czasie naczelnik z wyższą władzą gubernjalną
telegraficznie porozumiewał się co czynić z buntownikami.
Rano zaś na skutek porozumienia się wyprowadzono wszystkich
za wioskę i tam zaczęto segregować winnych. Jednych
wybrano i odtransportowano do więzienia w Siedlcach, innych
skazano na chłostę a na resztę nałożono kontrybucję po
3 ruble od osoby. Odesłani do więzienia w Siedlcach
zostali: Daniel Opalko, raniony szablą w głowę, Jan Hawryluk, Andrzej Opalko z Drelowa, Gabryel Gruszka z
Przechodziska, który został następnie zesłany do
Chersońskiej guberni i powrócił dopiero po 1905 roku,
umarł nie dawno, następnie Sylwester Panasiuk, a Mikołaj
Hawryluk i Teodor Melaniuk z Zahajek M. Kalinka z Łózek i
siedmiu innych, których nazwisk, świadkowie nie pamiętali.
W więzieniu trzymano ich aż do Wielkanocy, gdzie też i
kuszono w rozmaity sposób, by pełnili wolę rządu i
przeszli na prawosławie, to namawiano do spowiedzi, to
dawano by pocałowali krzyż, przychodzili do nich raz pop
sam, drugi raz z policmajstrem, lecz oni trwali mężnie,
jednak nie wszyscy, dwaj z Drelowa ś.p. Jan Hawryluk i
Andrzej Gruszka ułasili się na grosze i stali się
służkami rządu i denuncjatorami własnych braci rodaków,
którzy zostawszy wiernymi, zmuszeni byli pokryjomu przed
władzami grzebać umarłych, sami się spowiadać i brać
śluby krakowskiemi zwyczajami Zasieczeni zaś rózgami
zostali: Grzegorz Jakimiuk, Semen Germaniuk, Mikołaj Onufryjuk, Ostap Małoszuk (nie oszczędzano i niewiast)
Marjanna Kieczka, Zofia z Łuciuków Olesiejuk, Michał
Łąka z Drelowa, który wkrótce zmarł i Grzegorz Chwaluczyk. Wszyscy ci byli to ludzie dobrych obyczajów i
zażywali dobrej sławy i pozostają dziś we czci i szacunku
u współczesnych, Niektórzy z nich żyją jeszcze i są
gorliwymi katolikami. Od owej chwili wywiezienia niektórych
parafian do Siedlec, tj. Od dnia 6 stycznia nastały smutne
czasy dla parafian Drelowskich. Świątynia została
zamieniona na prawosławną cerkiew. Wielinowicz stał się
popem prawosławnym i sam namawiał do odstępstwa. Ponieważ
rozpoczęły się śledztwa i kary na tych, których on
wskazywał jako winnych wymyślań w świątyni w dniu 1
stycznia strażnicy namawiali, by popa przeproszono za to
zajście. Przeproszenie to równało się ustępstwu i
zapisywano ich na listę prawosławnych, inni znowu ze strach
przed rozgłaszaną utratą jeśli nie przyjmą prawosławia
majątku, przechodzili na prawosławie. Lecz na szczęście
nie liczna to była garstka. Większość znaczna, którą
dziś posiada wznowiona parafia Drelowska wytrwała i
doczekała swej świątyni. Do tego wytrwania przyczyniło
się błogosławieństwo Stolicy Apostolskiej, która
powiadomiona o zaszłem przysłała misjonarzy, którzy
gorącem słowem do wytrwałości unitów zachęcali.
Ostatniemi czasy do wytrwałości ich przyczyniło się
duchowieństwo katolickie, które ich duchowne potrzeby z
narażeniem swych stanowisk zaspokajało. Do takich nie
zapomnianych przez Drelowian prawdziwych pasterzy należą
ś.p Ks. Antoni Seremento i ks. Jan Rudnicki, kanonik
kapituły Podlaskiej, pierwszy proboszcz Międzyrzecki, a
drugi proboszcz Komarowski, którzy pomimo kar i opłacania
się naczelnikom nieśli pomoc duchowną tym bezdomnym
wyznawcom Chrystusa.
|