„O Tobie mówi serce
moje: «Szukaj Jego oblicza!»
Będę szukał oblicza Twego, Panie.” (Ps 27, 8)
Niquero, 16.03.2025
r.
Drogie Siostry i
Drodzy Bracia w Chrystusie Panu!
W tę drugą
niedzielę Wielkiego Postu spotykamy się z Abramem, który
staje przed Bogiem z pytaniami i wątpliwościami. Bóg
prowadzi go na zewnątrz i mówi: „Spójrz na niebo i
policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić. Tak liczne
będzie twoje potomstwo”. To niezwykły moment, w którym
stary i bezdzietny Abram otrzymuje od Boga obietnicę. Z
jednej strony wydaje się ona niemożliwa do spełnienia, a
z drugiej – jest wyjątkowa i pełna nadziei. Mimo
zaawansowanego wieku i braku potomstwa, Abram otrzymał
zapewnienie, że będzie ojcem wielu narodów. Staje więc
on przed wyzwaniem zaufania Bogu, mimo że okoliczności
wydają się sprzeczne z obietnicą.

Rozważając ten
fragment z Księgi Rodzaju, moje myśli kierują się do
dnia, w którym Bóg zawarł ze mną wieczyste przymierze. I
tak, odpowiadając na Jego Miłość swoją miłością, 15
sierpnia 2024 r. wypowiedziałam słowa „Ślubuję Tobie,
Święty Trójjedyny Boże, na zawsze czystość, ubóstwo i
posłuszeństwo w Zgromadzeniu Misyjnym Służebnic Ducha
Świętego.” Tego dnia Bóg kolejny raz przypomniał mi, że
nie oczekuje ode mnie doskonałości, ale przede wszystkim
otwartości serca i dyspozycyjności.
Wraz ze złożeniem
Wieczystej Profesji Zakonnej otrzymałam przeznaczenie
misyjne na Kubę. Początkowo pojawiały się różne pytania
w moim sercu. Zrozumiałam jednak, że jest to zaproszenie
do zaufania Bożym planom, które często przekraczają moje
ludzkie wyobrażenie. Tak jak Abram odpowiedziałam na tę
obietnicę wiarą. Jego historia uczy mnie, że przymierze
zawarte z Bogiem niejednokrotnie wymaga ode mnie
podjęcia ryzyka i działania pomimo wewnętrznych
niepewności.
Kilka miesięcy temu
nie wiedziałam, co mnie tu czeka, z jakimi sytuacjami
będę musiała się zmierzyć. Wyzwania życia codziennego
zapraszają mnie do tego, by jeszcze bardziej zawierzyć
Bogu i zaufać, że On o wszystko się zatroszczy. Trudne
warunki zewnętrzne natomiast skłaniają do tego, by
odnajdywać radość w zwykłych czynnościach, takich jak np.
możliwość zagotowania wody do picia lub zjedzenia
kolacji przy świetle.
Kubańczycy często
muszą radzić sobie z ograniczonymi zasobami, co prowadzi
do innowacyjnych rozwiązań w codziennych sytuacjach.
Znajdują sposób na wykorzystanie dostępnych materiałów i
przedmiotów w sposób, który może wydawać się
niekonwencjonalny, ale skuteczny. Brak prądu, utrudniony
dostęp do wody, niedobór podstawowych produktów
żywnościowych, środków medycznych czy artykułów
higienicznych to tylko kilka z licznych wyzwań życia
codziennego.
Przez 5 tygodni
byłam we wspólnocie w Hawanie. Pomagałam w
przygotowywaniu obiadów dla ubogich w jadalni
prowadzonej przez naszych współbraci Werbistów. Dla
większości tych osób to jedyna szansa na ciepły posiłek.
Bardzo często moje serce ujmowała postawa naszych
podopiecznych. W sytuacji, gdy nieoczekiwanie po pomoc
zgłaszały się osoby, które nie były wpisane na listę,
potrafili podzielić się tym, co od nas otrzymali.
Wydawać by się mogło, że to ja im coś daję, a tymczasem
widzę, że dostaję więcej. Nie tylko bezinteresowną
miłość i wdzięczność, ale przede wszystkim spełnienie
Bożej obietnicy – „tak liczne będzie twoje potomstwo”.
To prawda. Każdego dnia Bóg posyła mi osoby, które
potrzebują duchowej opieki, duchowego macierzyństwa.
Wysłuchane historie życiowe tych ludzi są naprawdę
wzruszające. Ziemskie ubóstwo, ogołocenie otwiera na
drugiego człowieka, otwiera na coś ważniejszego i
bardziej wartościowego…
Kolejnym uczynkiem
miłosierdzia, który tu realizujemy jest odwiedzanie
chorych. Pewnego dnia razem z moją współsiostrą i
proboszczem naszej parafii udaliśmy się w odwiedziny do
kobiety, która od kilku lat ciężko chorowała. Na
wspomnienie tej wizyty w moich oczach kręcą się łzy.
Starsza Pani siedziała na fotelu. Kontakt z nią był
bardzo utrudniony. Nie potrafiła wypowiedzieć pełnego
zdania. Wzrokiem komunikowała potrzeby swojej córce. Jej
ciało było bardzo wychudzone, zniszczone przez chorobę,
na nogach pojawiała się wydzielina o nieprzyjemnym
zapachu. Moja obecność wzbudziła w niej ogromne
zainteresowanie. Co jakiś czas jej wzrok zatrzymywał się
na mojej twarzy. Trwała w takiej zadumie przez kilka
minut. Próbowała coś mi powiedzieć, ale nie mogłam jej
zrozumieć. Kiedy kapłan zaproponował wspólną modlitwę w
jej intencji, twarz tej Pani rozpromieniła się. Byłam
pod wrażeniem, kiedy dokładnie słyszałam każde słowo
modlitwy, które ona wypowiadała. Przy pożegnaniu
pobłogosławiłam ją, a ona złapała mnie mocno za rękę,
tak jakby chciała zatrzymać ten moment na dłużej.
Trzy dni później, w
niedzielę, razem z moją współsiostrą ponownie
odwiedziłyśmy tę Panią. Stan był poważniejszy niż przy
poprzednim spotkaniu. Jej córka była bardzo zrozpaczona,
więc próbowałyśmy dać jej wsparcie. Rozmowa w kuchni
trwała kilkanaście minut. W pewnym momencie odwróciłam
się w kierunku pokoju, w którym była nasza chora.
Wiedziałam, że są to już ostatnie chwile jej ziemskiej
pielgrzymki. Zaczęła konać. Podeszłam do niej i modliłam
się Koronką do Miłosierdzia Bożego. Szeptem
powiedziałam, żeby się nie martwiła, bo Jezus już na nią
czeka z otwartymi ramionami. Nie byłam pewna, na ile
zrozumie to, co powiedziałam i czy w ogóle coś jeszcze
słyszy. Jednak po chwili jej twarz zaczęła się zmieniać.
Z każdym moim wezwaniem „Dla Jego bolesnej męki, miej
miłosierdzie dla nas i całego świata” ból z jej twarzy
powoli znikał, a oddech z minuty na minutę był coraz
wolniejszy. Pierwszy raz zobaczyłam również na jej
ustach delikatny uśmiech. Zakończyła swoją ziemską
wędrówkę i dotarła do „naszej ojczyzny, która jest w
niebie”.
Było to dla mnie
jedno z wielu poruszających doświadczeń. Spotykam tu
ludzi, którzy mają zdeformowane ciała, którzy utracili
swoje kończyny, którzy cierpią z powodu różnych chorób
bez szans i nadziei na wyleczenie. Fragment dzisiejszego
psalmu brzmi: „O Tobie mówi serce moje: «Szukaj Jego
oblicza!» Będę szukał oblicza Twego, Panie.” Te słowa
wpisane są w moją codzienność. Każdego dnia szukam
oblicza Boga w najbardziej potrzebujących, cierpiących,
niejednokrotnie odrzuconych przez społeczeństwo. Wierzę
w to, że Bóg w Trójcy Jedyny wynagrodzi im ziemskie
cierpienie. Nadzieję dają słowa, które usłyszeliśmy dziś
w Liście do Filipian: „wyczekujemy Pana Jezusa
Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone w
podobne do swego chwalebnego ciała”.

Przez lata formacji
zakonnej Pan Bóg prowadził mnie różnymi drogami, na
których uczył zaufania i zawierzenia. Z pełną
odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że tutaj słowa
„Jezu, ufam Tobie” nabrały dla mnie jeszcze większego
znaczenia. Ufam, choć wielu sytuacji nie rozumiem. Ufam,
mimo iż czasami rodzi się lęk w mym sercu. Ufam, bo
kocham. Budząc się rano nie wiem, co przyniesie dzień.
Doświadczenie misji na Kubie, choć krótkie, skłania mnie
do refleksji na temat życia, przemijania, miłości,
nadziei… Tutaj dostrzegam, jak bardzo ważna jest dla
tych ludzi obecność. Czasami tylko milcząca obecność. I
modlitwa w sercu za tych, do których Pan Bóg mnie
posyła.
Drogie Siostry i
Drodzy Bracia, misje to nie tylko daleki wyjazd za
granicę. Misje są wszędzie tam, gdzie my jesteśmy.
Zaczynają się w naszych rodzinach, pośród sąsiadów i
znajomych. Każdego dnia mamy tak wiele sposobności do
tego, by dać drugiej osobie Boga. Momenty, gdy ktoś nas
spotyka i czuje się akceptowany, przyjęty, potraktowany
z szacunkiem są pięknym świadectwem naszego
chrześcijańskiego życia. Pismo święte uczy nas, że
najważniejsza jest miłość do Boga i do drugiego
człowieka. Głoszenie Dobrej Nowiny nie ogranicza się
jedynie do słów, ale wymaga autentycznego działania.
Każdy uśmiech, gest życzliwości czy pomocna dłoń to
sposób, w jaki możemy dzielić się Ewangelią.
Nasze codzienne
wybory mają moc wpływania na innych. Świadectwo naszego
życia może przynieść nadzieję i pocieszenie w trudnych
czasach. Głoszenie Słowa Bożego całym życiem to nie
tylko zadanie, ale i zaszczyt – możliwość bycia
narzędziem w rękach Boga, który działa w nas i przez
nas. I to jest piękne. Nie bez powodu Pan Bóg stawia na
naszej drodze konkretne osoby. Każdy z nas ma swoją
niezwykłą, unikalną drogę do przebycia, która w
ostateczności doprowadzi nas do najważniejszego celu –
świętości, do „naszej ojczyzny w niebie”. Żyjąc
Ewangelią, tworzymy lepszy świat, w którym miłość,
dobroć, łagodność, uprzejmość i pozostałe owoce Ducha
Świętego są na porządku dziennym.
Kończąc ten list,
powtórzę za św. Pawłem: siostry i bracia, „trwajcie
mocno w Panu, umiłowani”! Pokornie proszę Was również,
módlcie się za mnie oraz za tych, których Pan Bóg mi
powierzył. I pamiętajcie proszę, że najpiękniejszą misją
każdego chrześcijanina jest świadczyć o Tym, który sam
jest Miłością.
W miłości Boga w
Trójcy Jedynego,
s. Agnieszka Królikowska, SSpS